Dzisiaj chcę przedstawić moją propozycję na przedpokój, a właściwie przedpokoik.
Uważam, że przedpokój powinien być pewną zapowiedzią tego, co czeka nas w danym domu, co znajdziemy dalej. Wizytówką , małym preludium dalszego przedstawienia.
Nie lubię, kiedy przedpokój nic nie mówi, a w zasadzie go nie ma jako pomieszczenia. A może inaczej- jest, ale potraktowany po macoszemu. Sterta butów, rzucona torba czy zapomniane parasole...
Mój przedpokoik jest naprawdę maleńki, co nie oznacza, że nie można urządzić go miło, a przede wszystkim w charakterze pasującym do całości domu.
Początkowo miał tam stanąć mebelek z mojego ulubionego, francuskiego sklepu z meblami "Maisons du monde". Problem powstał jednak przy chęci sprowadzenia mebla do Polski..
Był idealny także pod względem wymiarów :(
Oto jak wygląda( ł).
Ale w myśl zasady którą się kieruję :" Jak czegoś nie możesz dostać - zrób to sobie sam", stworzyłam sobie coś równie fajnego. Całkiem to samo, a zupełnie co innego :)
Zaczęło się od tworzenia lustra. W końcu lustro w takim miejscu to niepodważalna konieczność!
Najpierw oczywiście powstała rama pod wymiar:
( Tak, tak, farba już czeka obok! )
Następnie rozejrzałam się za ławeczką. Zależało mi na takiej najprostszej, surowej oczywiście.
I znalazłam, na dodatek na posezonowej wyprzedaży :)
( Zwróćcie uwagę, jak co do milimetra ławeczka pasuje do mojego przedpokoju! )
Surowizna piękna, idealna do szaleństwa z pędzlem!
Jestem zawsze bardzo szczęśliwa, kiedy coś po długich poszukiwaniach w końcu nabędę i od tego momentu w głowie mam tylko jedno "Malowanie!"
Do tego stopnia, że jak trafił mi się wolniejszy wieczór, taki jak to mówimy: " w podgrupach", nie umiałam go spędzić inaczej, jak tylko zabrać się do TEJ roboty. Nic mnie tak nie rozluźnia i nie relaksuje jak właśnie malowanie i tworzenie czegoś z niczego. Na tym chyba polega prawdziwa pasja, prawda?
Gdzieś miałam zdjęcie "przed", ale w gąszczu moich wnętrzarskich zdjęć, nie mogę go odszukać.
Ale nie trudno wyobrazić sobie taką- za przeproszeniem- goliznę.
Ważne, że są zdjęcia końcowe!
Pobieliłam , postarzyłam, przetarłam papierem ściernym...to co zwykle, klasyka można by rzec.
Pierwszy raz natomiast nanosiłam napis. Muszę się trochę w tym jeszcze rozeznać i podszkolić, ale że chciałam mieć już, natychmiast - zrobiłam po swojemu: przekalkowałam kontury napisu, a potem wypełniłam je akrylową farbą do drewna.
Wyszło fajnie. I mam swojego "maisona" ;)
Aż szkoda mi zasłaniać teraz tego wszystkiego płaszczami :) Ale z każda kolejną porą roku nakryć wierzchnich będzie coraz mniej, więc nacieszę jeszcze oko!
Sesja jak zwykle obfita:
Zachęcam zatem do aranżowania nawet tak małych przestrzeni.
Pamiętajcie, że po urządzeniu każde wnętrze wydaje się większe.
Pomysł był jeszcze jeden. Przyznacie , że równie, a może nawet bardziej ciekawy. Cóż, w następnym domu ;)))
Póki co, zostawiam go już Wam. Jest ktoś chętny?
Miłego aranżowania swoich wnętrz życzę!
Pozdrawiam wszystkich wnętrzarskich zapaleńców!
a.