piątek, 24 września 2010

Moje pożegnanie lata...

Żegnałam, żegnałam i pożegnać nie mogłam..
W ostatni dzień (kalendarzowego) lata, wygospodarowałam sobie całkiem przyjemny skrawek popołudnia.
Rozsiadłam się niespiesznie (!) na tarasie i nie mogłam się wprost nadziwić, jaką cudowną wręcz symbiozę stworzyło odchodzące na moich oczach LATO , z witającą się właśnie z nami JESIENIĄ...
Jeszcze to niby letnie słońce rażące w oczy, a już dostrzegalna, swoista kompozycja rudości, burgundu i zgniłej zieleni...
W tym stanie skupienia i dumania siedziałam jednak niedługo, gdyż to, co malowało mi się przed oczyma, było ZBYT piękne, aby tylko na to patrzeć...Co zrobiłam? oczywiście, jak to zwykle w takich momentach sięgnęłam po aparat i, (jak to zwykle w takich momentach) wpadłam w szał robienia zdjęć...
Za każdym razem nie mogę się uwolnić od myśli, co też myślą o mnie sąsiedzi, że ADHD, to już stwierdzili pewnie dawno: "najpierw : JEST. Wchodzi na taras. Siada...Posiedzi minutę, by po chwili wrócić..Już nie sama, ale w towarzystwie-mniejszym lub większym...zawsze swoistym...Rozstawia, przesuwa...I - spustom migawki nie ma końca. POTEM usiądzie...pomyśli...by po chwili wstać i  poprzesuwać, porozstawiać...I - spustom migawki ponownie nie ma końca. NASTĘPNIE przyniesie sobie kawę, by na chwilę spocząć, zrobić łyka...po czym znów sięgnie po aparat...A kiedy to już w ilości zadowalającej popstryka, czasem ( choć nie zawsze ) usiądzie i rzeczoną kawę dopije. Częściej jednak cały majdan, pieczołowicie w ostatnich minutach rozkładany, przestawiany i obfotografowany - po prostu zwinie i zamknie drzwi tarasu, ciesząc się niezmiernie i pozostanie w stanie euforii do wieczora " Tak myślę w skrócie opisaliby mnie moi sąsiedzi :)
Ale co tam, ważne , że oddaję się swoim pasją na całego, prawda???
Fotorelacja z mojego pożegnania lata :



















Jesiennie zrobiło się także w jednym momencie w moim aneksie kuchennym.
Piękno hortensji zatrzymane w ostatniej chwili..Do podziwiania i dumania do następnego urodzaju..
W tle obrazki z serii sztućcowej, które zrobiłam sobie w momencie zgrywania zdjęć :)
Taka mała rzecz, a ile zmieniła! i jak cieszy!


\

Ja tu sobie pstrykam, tworzę, kombinuję - patrzę, a mój synek co??? też tworzy i kombinuje! tyle, że po swojemu :)



Adios Amigos!
Hasta luego!

niedziela, 19 września 2010

Luźny wpis wrześniowy...

W takie dni jak dzisiejszy, nie sposób narzekać na to, że jesień mamy u progu...
Choć mój ogród - jako , że pierwszoroczny, nie jest jeszcze zbyt wybujały, to jednak nawet  jego skromność przemalowała się kolorami jesieni...W promieniach wrześniowego słońca rośliny wyglądają jakoś tak dostojniej...nie macie takiego wrażenia? 

































I gdyby jesień zachciała nam się malować tylko i wyłącznie takimi obrazami, to cudnie by było i milucho.
Jak będzie w tym roku ? zobaczymy...

Wczoraj, po zakończeniu mojego dnia pracy, mąż zaskoczył mnie małym,słodkim co nieco :)
Nie myślcie , że z cukierni te pyszności! Istne hand made by my husband :







I aby Wam ślinka za bardzo nie ciekła, dodam, że już śladu po nich nie ma.
Dawidek jeszcze gardzi takimi specjałami..woli swoją kaczuchę :)





Tymczasem!!!

piątek, 3 września 2010

Audrey na urodzinach...

Zaczął nam się wrzesień. I choć przywitał nas nieciekawie - deszczowo i zimmmmno- dziś znów - zupełnie jak w letnie dni - dom od rana pozalewany słońcem i nastrój iście letni!
Zdałam sobie właśnie sprawę, że to wyjątkowy dla mnie wrzesień, jakiego jeszcze nigdy nie było!Przede wszystkim pierwszy wrzesień w towarzystwie mojego synka. Jeszcze rok temu o tym czasie był taką malusią dziewczyneczką :) a ja zastanawiałam się jaka będzie...Wtedy oczekiwałam córeczki, a dziś patrzę z radością na uroczego synka, który usilnie próbuje się " pionizować",wstaje już sam na nóżki , raczkując pociesznie przemieszcza się na różne sposoby po całym domu.
To także pierwszy wrzesień spędzony w nowym, wyczekiwanym domu. Cudnie jest wyjść na ogród i zaciągnąć się wrześniowym powietrzem. Wspaniałe, konkretne zmiany :) !

Za wiele nie tworzę ostatnio. Przynajmniej nie w sensie tworzenia samego w sobie..Nadal tempo podkręcone u mnie, ale teraz tylko przywyknąć do nowych sytuacji , ujarzmić je, oswoić i w towarzystwie melisy powinno iść ku spokojnemu.
Nasze poprzednie mieszkanie doczekało się właśnie nowych lokatorów, młodych i o duszach artystycznych.
Moja Audrey Hepburn, która zerka z niejednej ściany w tamtym mieszkaniu, będzie ich pilnować i obserwować.
W temacie Audrey pozostańmy.
Moja młodsza siostra świętowała niedawno swoje 24 urodziny. Nie jestem najlepsza w kupowaniu prezentów na czas. Ale ostatnio udaje mi się na ostatnią chwilę wymyślić coś, co mogłabym własnoręcznie przygotować. Siostra podobnie jak ja , lubi Audrey Hepburn i zbiera przedmioty z jej wizerunkiem..Pomyślałam, pomyślałam, aż wymyśliłam! Zrobiłam podkładki pod filiżanki. Wyszło całkiem sympatycznie :) Muszę tylko popracować nad tym, aby nie robić tego "za pięć dwunasta" ( w moim przypadku raczej nawet dziesięć po dwunastej ). Będzie wtedy spokojniej, a prezenty nie będą przynajmniej takie " gorące", tzn. np. pachnące farbą  ;////

Zdjęcia conajmniej średnie, bo robione w pośpiechu, pierwszym lepszym "czymś"..










Zostałam zaproszona przez Atenę do zabawy w !10- tkę.
A więc, oto co lubię :
Lubię szczerych ludzi..Którzy są sobą, nikogo nie udają i  pozwalają sobie i innym na błędy.
Lubię spokój.. Taki w powietrzu, bez pośpiechu, bez nerwów ( swoich i najbliższych ).
Lubię obdarzać ludzi uśmiechem i widzieć w oczach innych taki bezinteresowny, łagodny uśmiech.
Lubię (uwielbiam) patrzeć jak moje dziecko poznaje świat.
Lubię popatrzeć sobie czasem w niebo..Tak poprostu..
Lubię marzyć..
Lubię ( uwielbiam ) tworzyć coś z niczego, przywracać do życia stare przedmioty..
Lubię ( uwielbiam ) aranżować i dekorować wnętrza.
Lubię (uwielbiam ) chleb z miodem.
Lubię, kiedy wszyscy dookoła mnie są szczęśliwi i zadowoleni.

..Szukam, szukam po blogach i wszystkie za Was już w zabawie uczestniczyły :)

A! I najważniejsze. Dziękuję Wam Kochane za tyle miłych słów pod ostatnim postem i za te wszystkie życzonka rocznicowe! Jest mi ogromnie miło! :))
Pozdrawiamy wrześniowo! ja  i mój rozchichotany Chichot!:)