sobota, 22 maja 2010

Niby nic a tak wiele...




Sobotnie przedpołudnie..jedno z piękniejszych..Chcę je uwiecznić, by wracać do niego w zimne, ponure dni..zarówno te zimowe jak i letnie. Niby nic a tak wiele..przyjemność dla oczu , serca i duszy..dla wszystkich zmysłów..zmysłu smaku, wzroku, powonienia, słuchu , dotyku..W końcu wyszło słońce, wszystko pachnie, śpiewa i cieszy!!!
Dziecię uśpione..szybka decyzja jak tu najlepiej wykorzystać tę chwilę..Zrobiłam herbatę, ta-oczywiście stanęła przede mną w towarzystwie kilku kostek gorzkiej czekolady..Wzięłam stertę czytadła : niedokończoną Werandę i inne ogrodowe gazety..Wyniosłam się na taras i właśnie tu doświadczam tych wszystkich w.w przyjemności..
Usiadłam, rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę z piękna chwili..Drewniany taras położony tydzień temu, jest tu głównym sprawcą przyjemności..W zasadzie to pierwsza nasiadówka w słońcu, z bosą stopą i mokrymi włosami..Cieszę więc oko tym co obok mnie..Co prawda dopiero zaczynam się rozkręcać w upiększaniu tarasu, w sadzeniu i znoszeniu donic, ale co nieco już jest...Lawenda w donicy prezentuje się cudnie na tle kuli bukszpanu..Ten romans podoba mi się szczególnie..Pierwsze pszczoły dopełniają tylko sielskości obrazu..
Ogród "właściwy" zapełniam na razie hortensjami..Znoszę je namiętnie i sadzę z miłością..W tym roku nie będzie to pewnie jeszcze bujne widowisko , ale oczyma wyobraźni widzę już kolejne lata i wielkie,  amarantowe kule w moim ogrodzie..a na nich tańczące motyle..
Nie jestem zwolenniczką nudnych, iglakowych ogrodów, które przez cały rok wyglądają tak samo..Ja chcę cieszyć się zmieniającym pejzarzem zależnie od pór roku...W zasięgu wzroku mam póki co wspomniane hortensje,które będą stanowiły przewagę, lawendę, kule bukszpanu, powojniki i jedno małe drzewko bzu..
W powietrzu czuję zapach świeżokoszonej trawy - bynajmniej nie mojej...nasza dopiero wysiana i nie wiadomo czy przez te ulewy coś z niej w ogóle będzie, biedaczka wymyła się miejscami..
Z przodu domu za to problem z głowy. Trawa "dojechała" i ma się dobrze...


A to niekrótka fotorelacja mojego sielskiego przedpołudnia:

























































































































































Lawendowo także u mojej Mamy w ogrodzie...









A co powiecie na taka opcję??Dla mnie najlepsza...to moja propozycja dla Was :








A jak Wy spędzacie ten piękny dzień??? Mam nadzieję przeczytać o tym na Waszych blogach!!!
Pozdrawiam Was wszystkie, dziękując za odwiedziny moim Kredensie.





niedziela, 16 maja 2010

Majowo to i owo...

















Tak..Nadszedł.. wyczekiwany calusieńki rok maj..I jakiż Ci on??? zimny, deszczowy, szary..
Jedynie bzy, konwalie i  zalotne ćwierkanie ptaków przypomina , że to rzeczywiście maj..Choć siedząc wieczorem przy rozpalonym kominku, z kubkiem herbatki "winter" jakoś trudno mi wciąż w to uwierzyć
Ach, cieszmy się mimo to! Jak tak się dobrze przypatrzeć, przez strugi deszczu, to widać, że zieleń drzew, traw i innych roślin, jest wyjątkowa...wybujała i soczysta jak w żadnej innej porze roku.
Mój domek przystrajam nieustannie, docieplając tam, gdzie to jeszcze potrzebne.A że to uwielbiam - relaksuję się tym jak niczym innym.. Same wiecie , jak jeden, mały, piękny przedmiot potrafi nadać uroku danemu kącikowi, gołej ścianie, czy smutnej szafce..
Oto moje drobiazgi które już jakiś czas temu przybyły i choć małe to jednak cieszą oko..zarówno domowników jak i gości..




Kartki jako wspomnienie pobytu w urokliwej Prowansji..

Lawendowy obrazek ma szczególne miejsce w moim sercu, gdyż pochodzi również z Prowansji, z mojego ulubionego sklepu, znanego już Wam , "Maisons du monde"... Znalazł miejsce na kuchennym kredensie.

Poduszki wykonałam własnoręcznie i własnoręcznie przyozdobiłam moim ulubionym sacrum - koronką:)

A..tak na marginesie, choć nadal w temacie majowym.
Dzięki temu ,że mój synek Dawidek budzi się razem ze wschodzącym słońcem, mogę raczyć się majowymi wschodami słońca. Czy wiecie,że mimo fatalnego, deszczowego dnia, na słońce można sobie popatrzeć niemal codziennie..ale tylko bardzo wcześnie rano..5.10 ..I to tylko przez chwilę..Wy pewnie sobie smacznie śpicie, a ja biegam po domu z aparatem :)
Podzielę się  z Wami tym widokiem..uraczcie się nim bez potrzeby wstawania o 5.10.


Może na dzisiaj wystarczy..A skoro zaczęłam wątek majowo to i majowo go zakończę..
W końcu magnolia to symbol, a może nawet zapowiedź maja.







Pozdrawiam majowo i z nadzieją na ciepłe dni...





poniedziałek, 3 maja 2010

Sypialnianych opowieści ciąg dalszy...


Jak wiklinowe kosze dopełniają całości sielskich wnętrz - nie muszę nikogo przekonywać...dlatego też nie mogło zabraknąć takiegoż kosza i w mojej sypialni. Miałam go już upatrzonego jakiś czas temu, a teraz dumnie stoi  w moim domu. Bezpretensjonalnie wylegują się w nim obecnie ręczniki kąpielowe. Spodobało mi się to połączenie..choć jak znam siebie niebawem wyląduje gdzieś indziej..








Choćby takie zastosowanie kosza :)




Z kolorem ściany w sypialni nie było wcale tak łatwo jakby się mogło wydawać oglądając zdjęcia.
Wiedziałam ,że na pewno będą pasy. Wahałam się trochę nad kolorystyką, tym bardziej , że same wiecie , że kolor na próbniku to jedno , a w rzeczywistości to drugie..Gdy już ostatecznie utworzyłam w głowie zestaw kolorów, pozostawało jeszcze cierpliwie czekać, aż mi umieszają dokładnie ten odcień. Tak więc dziś - efektem tej cierpliwości- jest spora kolekcja puszek z farbą, w odcieniach mniej lub bardziej gaciowego różu.
Ale w końcu- po setnej wizycie i  setnych słowach "mniej tego barwnika, a więcej tego" , wyszło idealnie.
A kolor jest tylko i wyłącznie mój, powstał tylko dla mnie :)

Uwielbiam wszelkiego rodzaju tabliczki, najchętniej białe i takie "francuskie".. Robię je też sama, jednak ta wisząca w sypialni nie jest moim dziełem. Nie do końca w prawdzie przekonują mnie te plastikowe haczyki, więc chyba je zamienię na metalowe, przepaćkane oczywiście z lekka..
Podczas pobytu w południowej Francji, odkryłam cudny sklep, wspominałam już chyba o nim, zwie się Maisons du monde..byłam tam codziennie..Kupiłabym tam dosłownie wszystko..ale też czerpałam  tam inspiracje . Część rzeczy i dodatków w moim domu zakupiłam właśnie tam, między innymi stojącą figurkę-bielizniarkę..  A takich tabliczek było tam tysiące..
Jedna z nich znalazła się i w mojej sypialni i idealnie nadaje się na moje zawieszki.. (własnoręczne oczywiście- nie maszynowe, a igłowo-nitkowe.(może kiedyś szarpnę się na maszynę)





Gryczpan to pozostałość po Świętach, a że żal było mi go wyrzucać to zrobiłam z niego wianeczek.










Tak więc moją sypialnię już poznałyście..Niebawem ciąg dalszy prezentacji mojego domku.
Pozdrawiam wiosennie...